sobota, 12 stycznia 2013

Drugi miesiąc za nami .....

Minął już drugi miesiąc naszej "metody na głoda"

 czyli przełamywania stereotypów żywieniowych u Tomka. 


Na chwilę obecną nieskromnie mogę stwierdzić, że odnieśliśmy sukces! 
Tomasz nie domaga się już wcale swoich trzech potraw, które jadł przez ostatnie 3 lata, z mniejszą ostrożnością próbuje nowych rzeczy, łatwiej daje się do czegoś przekonać. Niewątpliwym sukcesem jest również to, jak szybko Tomek nauczył się jeść samodzielnie widelcem. Do tej pory Tomek jadł tylko palcami, nigdy wcześniej nie chciał wziąć do rąk widelca. Przygodę z widelcem zapoczątkowały pierożki, które ciężko jeść palcami. Na początku nabijałam Tomkowi małe kawałki na widelec i mu go oddawałam, żeby do buzi wkładał już go sam. Następnie pokazałam Tomkowi jak nabijać na widelec i od tamtej pory świetnie radzi już sobie sam.

Tomek zjadł już nawet kanapkę z zielonym ogórkiem.


Tomasz jest mięsożerny :) uwielbia kabanosy, to jego pierwsze śniadanie, które zjada w drodze na zajęcia.



 Z wielką chęcią zjada kanapkę z szynką konserwową, plasterki kiełbasy krakowskiej suchej bez chleba i ostatni sukces parówki z szynki na ciepło. 
Tomek lubi również kanapki z serem żółtym, topionym i pasztetem. 
Na obiad zjada kotlety:  schabowe, z polędwicy, mielone, makaron i gotowane ziemniaki.
 Ponadto uwielbia  domowe ruskie pierożki :).
Z chęcią zjada również owoce jabłka i banany, próbował już również gruszkę, pomarańczę i mandarynkę.
Niestety zupy to w dalszym ciągu problem, ale myślę, że czas i za nie się wziąć!
Dwa miesiące temu, gdyby ktoś mi powiedział, że Tomasz, będzie to wszystko jadł, to w życiu bym w to nie uwierzyła. Przecież przez prawie 3 lata swojego życia, nie wziął do ust niczego innego jak grzanki z roztopionym masłem, placki ziemniaczane czy frytki.
Dotychczas wszelkie próby kończyły się niepowodzeniem, być może dlatego że metody które stosowałam nie były skuteczne.
Przyznaję, że początki były strasznie trudne, że bywały chwile zwątpienia, ale teraz z dnia na dzień jest coraz łatwiej, Tomek odkrył, że dużo rzeczy jest smaczna i warto spróbować. Bez proszenia i podsuwania pod nos próbował świątecznych wypieków ( kokosanek,pierników, babeczek czekoladowych) . Raz go zaobserwowałam, wziął nieśmiało w palce kawałek kokosanki, najpierw pooglądał ją ze wszystkich stron, potem dosłownie skubnął kawalątek, pogryzł i chyba stwierdził, że smaczne, bo zjadł z apetytem. Wcześniej takie zachowanie u Tomka było niedopomyślenia, mogło wszystko leżeć na stole, a on jakby wcale się tym nie interesował.

Poniżej kilka zdjęć na dowód tego, że to wszystko PRAWDA :)







Nie spoczniemy na laurach i małymi kroczkami będziemy zwiększać menu Tomka, bo nie ma rzeczy niemożliwych, czego dowodem są ostatnie dwa miesiące!

4 komentarze:

  1. Wspaniały blog, komuś, kto nie ma styczności z autyzmem daje choć po części wyobrażenie czym jest ta choroba. Bezcenne są rady odnośnie tego, jak się zachować i czy/jak można pomóc gdy coś się dzieje nie tak w miejscu publicznym.
    Jako mama chętnie będę też obserwować postępy w żywieniu Tomka - moje gratulacje dotychczasowych!!! My od ok 2,5 roku walczymy ze wstrętem do jedzenia mojego synka (5,5lat), nie udało się nam znaleźć wsparcia ze strony specjalisty. Niektóre zachowania Tomka przy jedzeniu przypominają mi mojego Kubusia. Dziś jesteśmy na etapie 7 dań obiadowych (placki z jabłkiem, bananem, pierogów ruskich, kotletów z soczewicy, jajka i naleśników z dżemem i zupy pomidorowej) plus jednej kanapki z paprykarzem.
    Czasami przy tak niewielkich postępach w tak długim czasie brakuje mi nadziei i zapału na dalsze kroki.
    Dlatego kibicując Wam gorąco, dziękuję za blog i dodanie mi otuchy, że warto się starać i iść dalej. Wam też tego gorąco życzę!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapomniałam napisać, że mój synek poza jadłowstrętem jest zdrowy, jednak rozumiem ten problem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam serdecznie na naszym blogu. Ślicznie dziękuję za tak miłe słowa i ciepłe przyjęcie Naszego Deszczowego Ludka :). Tomek jest moim najmłodszym synem, mam jeszcze dokładnie o rok starszych synów bliźniaków /chłopcy skończą 30 kwietnia sześć lat. Proszę mi wierzyć, że obecnie mam większe problemy z jedzeniem i próbowaniem nowych potraw z bliźniakami jak z Tomkiem. Chłopcy też ograniczają się do dosłownie kilku rzeczy, które im smakują i najchętniej tylko te by jedli :), dopóki Tomek jadł stereotypowo, to zawsze słyszałam zarzuty, a dlaczego Tomek dostaje tylko to co lubi? ....niewiedziałam co robić i przyznaję , że zgadzałam się na ich dziwactwa, teraz kiedy Tomek je więcej potraw jak oni, postanowiłam za nich też się wziąć. Niestety czas mam tylko w weekendy, ale lepsze to niż nic. Zaparłam się i postanowiłam , że małymi krokami zwiększam, też ich dietę. Z Tomkiem wbrew pozorom jest łatwiej, na nowość reaguje co najwyżej próbą ucieczki, chłopcy natomiast wygadani, więc zawsze się nasłucham : jaka to jestem niedobra, że się nad nimi znęcam, że to jest napewno niedobre itp...... i co jeszcze im w danej chwili przyjdzie do głowy. Co prawda moje weekendowe posiłki nie należą do najprzyjemniejszych, bo chłopcy jęczą i nadaja przy śniadaniu ile sił, ale pierwsze efekty już są :))). Najpierw mówią, że jestem najgorszą mamą na świecie, bo zmuszam ich do jedzenia, a po chwili mówią , że mnie kochają :) . Kiedy już coś spróbują, to potem już jest dużo mniejszy problem żeby powtórnie to zjedli. Oczywiście stosuje też z nimi metodę nagradzania. Na codzień chłopcy chodzą do przedszkola i tam oczywiście jedzą co chcą, choć Panie wiedzą, że mają jeść i też ich nakłaniają do spróbowania. Wierzę, że i Kubuś zmieni nastawienie do jedzenia, trzeba tylko wymyślić na niego sposób :)))), może jest coś co bardzo lubi / dzieci są przekupne :))). Paweł jeden z moich bliźniaków dopiero 3 miesiące temu spróbował po raz pierwszy kotleta schabowego, wcześniej mu odpuszczałm, bo nie lubi, a niech zje same ziemniaki. Nadszedł jednak taki dzień, że pomyślałm sobie, że musi spróbować, przecież ile można żyć na samych ziemniakach / zero mięsa/ , zaparłam się, powiedziałam że musi zjeść, że nie odejdzie od stołu dopóki nie zje, dopiero gdzieś po godzinie się złamał, wiedział już chyba, ze nie odpuszczę, pozwolił się nakarmić, najpierw jednym kawałkiem, a potem zjadł resztę. Na koniec skwitował, że to jego ulubione kotlety, ale mam mu obiecać, że do końca wakacji, nie będzie musiał nic nowego próbować :))). Paweł jak je nowe rzeczy, to ma aż odruch wymiotny, ale jak coś spróbuje, to najczęściej już je. Nie próbowałam jeszcze warzyw, ale i na nie przyjdzie czas. Serce mi się kroi jak widzę jak siedzi, płacze i lamentuje, ale z drugiej strony, wiem, że to dla jego dobra, że dla prawidłowego rozwoju, jest mu to wszystko potrzebne. Życzę Wam powodzenia, mam nadzieję, że i Kubuś da się namówić do zjedzenia czegoś nowego! Trzymam za Was kciuki! Pozdrawiam cieplutko Kasia

      Usuń
  3. Dziękuję za porady, wszystkie wezmę pod uwagę, spróbuję :)) Przymuszanie do jedzenia to dla nas nowość - zawsze bałam się, żeby z niejadka nie wywołać u niego dodatkowo niechęci do jedzenia przez wymuszanie. Z drugiej strony próbowanie do tej pory skutkowało wymiotami (trochę jak Pawełek :P) i od kilku miesięcy dopiero coś się zmieniło i Kuba rzeczy próbuje. Oczywiście nic mu nie smakuje, ale przynajmniej jest jak zacząć. Ja z tym "dostaje co lubi" miałam inny kłopot - ponieważ już jadł COŚ (ponad rok był suchy chleb i woda i nic więcej, dosłownie!), zaczęłam mu robić tylko to i nic innego, byle by jadł... i wpadłam w pułapkę. To ja też się zaprę i poczekam aż pewnego dnia zacznie mnie kochać... ;) :)))))
    Dziękuję serdecznie za odzew! Agnieszka

    OdpowiedzUsuń