niedziela, 9 grudnia 2012

Miesiąc za nami

Aż trudno uwierzyć, że minął już miesiąc naszej "metody na głoda" 

Przyznam Wam się do czegoś, jak podczas spotkania Pani Magda (terapeutka Tomka) zaproponowała, że trzeba spróbować zwalczyć Tomka stereotypy żywieniowe byłam przerażona. Zdawałam sobie sprawę, że tak naprawdę wszystko skupi się na mnie, że powodzenie całej metody zależy ode mnie.Zastanawiałam się czy sobie poradzę, głodzić własne dziecko, to nie takie proste. Teraz mogę się przyznać, że żal mi ściskał serce, przez pierwsze dni, kiedy Tomek prawie nie jadł, żal mi było jak widziałam jak nie wie o co chodzi. Dlaczego nie może dostać tych grzanek, frytek czy placków? Tomek jak wszystkie dzieci jest sprytny i świetnie potrafi brać na litość, bałam się, że nie wytrzymam napięcia, że w końcu dam mu te frytki, placki, grzanki niech sobie zje. Dziś z perspektywy miesiąca ogromnie się cieszę, że podjęłyśmy się tego trudnego zadania, po raz kolejny dziękuję Pani Magdzie za pomoc, za namówienie Tomka do zjedzenia kolejnej wydawałoby się niemożliwej rzeczy. 

Dla Tomka spróbowanie każdej nowej rzeczy, to bitwa jaką musi stoczyć sam ze sobą. 

Jestem bardzo dumna z mojego Deszczowego Ludka!!!

 W czwartym tygodniu Tomek domagał się na obiad w domu pierogów ruskich, ze smakiem zajada kotleciki z polędwiczki i kotlety mielone. Zaczął posługiwać się widelcem :-). 
W środę Pani Magda przyniosła kabanosy dla Tomka, jako coś czego jeszcze nie jadł. Standardowo wiedział, że jak je zje, to w nagrodę ułoży puzzle. Najpierw powąchał, a potem wszystkie zjadł z apetytem :), żeby utrwalić smaki kupiłam te same kabanosy bez większych oporów je zjadał. W domu już nie musiałam go motywować do ich zjedzenia .
W dniu dzisiejszym postanowiłam wprowadzić coś, czego Tomek nigdy nie jadł, a mianowicie makaron. Wybrałam ładny dla oka makaron trójkolorowe świderki, ugotowany dostał Tomek wraz z pokrojonym  kotlecikiem z polędwicy. Wręczyłam Tomkowi mały widelczyk i powiedziałam, że jak talerz będzie pusty, to dostanie swoją nagrodę. Nabił makaron na widelec przybliżył do ust, najpierw dotknął go językiem, a potem to już poszło jak spłatka. Zjadł ślicznie wszystko sam, a gdy talerz był pusty poszliśmy po nagrodę.


Sukcesem jest również to, że doszliśmy już do takiego etapu, że bez nagród i proszenia zje jabłuszko, czy banana.
Niestety dalej ciężko i opornie z zupami, ale spokojnie i to opanujemy.
Ćwiczenie czyni mistrzem! Tomasz potrzebuje średnio 4-5 dni, na utrwalenie i polubienie nowych rzeczy. Jak utrwali i polubi jedną, to wprowadzamy następną .
Już gdzieś od tygodnia, Tomasz nie domaga się grzanek, frytek czy placków, to niesamowite, przecież przez ostatnie 2,5 roku nie chciał nic innego jeść!
Niemożliwe stało się możliwe!
Apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc trzymajcie za nas kciuki!

1 komentarz:

  1. Juz miesiac? Ale ten czas szybko plynie!Wielkie brawa dla Tomka no i dla Ciebie Kachna! Kolejny dowod na to ze razem z Tomkiem mozecie osiagnac wszystko. Trzeba tylko w to wierzyc! Calusy

    OdpowiedzUsuń